poniedziałek, 4 maja 2020

Tydzień w świecie fantazji.

W tym tygodniu zapraszamy was do świata fantazji. Nauczymy się kilku zabaw rozwijających kreatywność, stworzymy niesamowite prace plastyczne.
A już dziś proponujemy przeczytanie kilku wierszy na temat fantazji.



Antoneta-Anna Bednarek
„ Fantazja”


Gdzieś daleko,
na południu kraju
jest takie miejsce,
gdzie dziwne stworki mieszkają.
Całe zielone.
Wyglądają jak kosmici.
Są bardzo małe,
takie tyci, tyci.
Zielone mają buźki,
zielone noski,
rączki i nóżki zielone,
nawet zielone włoski.
Całymi dniami
swawolą, psocą,
w ludzkie istoty,
przemieniają się nocą.
Jak Kopciuszek na balu,
do północy tak wyglądają,
a później na powrót
starą postać przybierają.
   To fantazja?
Tak mówicie? Trudno!
Ale wierzcie kochani,
bez fantazji byłoby nudno.
Czyż nie fajne takie stworki,
takie małe zieleniaki,
które potrafią zrobić rwetes
i to nie byle jaki?
Ta fantazja,
to fajna rzecz,
lecz żeby fantazjować,
wyobraźnię trzeba mieć!
Myślę ,że i wy fantazję macie,
te zielone stworki znacie.


Rafał Lasota
Pokój Strachów

Boję się ciemnego pokoju
Bo w nim coś dziwnego się dzieje
Coś trzeszczy na półce z książkami
Ktoś w kącie cicho się śmieje
Na ścianie cień się zaczaił
Ma zęby i długie ramiona
Po szybie płaszczka pełznie
Jest taka strasznie zielona
Dywan zawinął się w kokon
I syczy jak wąż - aż mam ciarki!
Lecz zaraz włączę światło
I znikną te wszystkie koszmarki.

Jan Brzechwa
Na wyspach Bergamutach

Na wyspach Bergamutach
Podobno jest kot w butach,

Widziano także osła,
Którego mrówka niosła,

Jest kura samograjka
Znosząca złote jajka,

Na dębach rosną jabłka
W gronostajowych czapkach,

Jest i wieloryb stary,
Co nosi okulary,

Uczone są łososie
W pomidorowym sosie

I tresowane szczury
Na szczycie szklanej góry,

Jest słoń z trąbami dwiema
I tylko... wysp tych nie ma.

Jan Brzechwa
Jajko

Było sobie raz jajko mądrzejsze od kury.
Kura wyłazi ze skóry.
Prosi, błaga, namawia: - Bądź głupsze!
Lecz co można poradzić, kiedy się kto uprze?

Kura martwi się bardzo i nad jajkiem gdacze,
A ono powiada, że jest kacze.

Kura prosi serdecznie i szczerze:
- Nie trzęś się, bo będziesz nieświeże.
A ono właśnie się trzęsie
I mówi, że jest gęsie.

Kura do niego zwraca się z nauką,
Że jajka łatwo się tłuką,
A ono powiada, że to bajka,
Bo w wapnie trzyma się jajka.

Kura czule namawia: - Chodź, to cię wysiedzę.
A ono ucieka za miedzę,
Kładzie się na grządkę pustą
I oświadcza, że będzie kapustą.

Kura powiada: - Nie chodź na ulicę,
Bo zrobią z ciebie jajecznicę.
A jajko na to najbezczelniej:
- Na ulicy nie ma patelni.

Kura mówi: - Ostrożnie! To gorąca woda!
A jajko na to: - Zimna woda. - Szkoda!
Wskoczyło do ukropu z miną bardzo hardą
I ugotowało się na twardo.

Jan Brzechwa
Ryby, żaby i raki

Ryby, żaby i raki
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem
I zacząć zarabiać śpiewem.
No, ale cóż, kiedy ryby
Śpiewały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Karp wydął żałośnie skrzele:
"Słuchajcie mnie przyjaciele,
Mam sposób zupełnie prosty -
Zacznijmy budować mosty!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Budowały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Rak tedy rzecze: "Rodacy,
Musimy się wziąć do pracy,
Mam pomysł zupełnie nowy -
Zacznijmy kuć podkowy!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Kuły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Odezwie się więc ropucha:
"Straszna u nas posucha,
Coś zróbmy, coś zaróbmy,
Trochę żywności kupmy!
Jest sposób, ja wam mówię,
Zacznijmy szyć obuwie!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Szyły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.

Lin wreszcie tak powiada:
"Czeka nas tu zagłada,
Opuściliśmy staw przeciw prawu -
Musimy wrócić do stawu."
I poszły. Lecz na ich szkodę
Ludzie spuścili wodę.
Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami
Zapełni się staw? Zważcie sami,
Zwłaszcza że przecież ryby
Płakały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Maria Konopnicka
Krasnoludki

Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.

Naród wielce osobliwy.
Drobny, — niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani.

W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku czy w komorze,
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle jakiej mysiej norze.

Pod kominem — czy pod progiem —
Wszędzie ich napotkać można:
Czasem który za kucharkę
Poobraca pieczeń z rożna..

Czasem skwarków porwie z rynki,
Albo liźnie cukru nieco,
I pozbiera okruszynki,
Co ze stołu w obiad lecą.

Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
Koniom spląta długie grzywy,
Czasem dzieciom prawi baśnie...
Istne cuda! Istne dziwy!

Gdzie chce — wejdzie, co chce — zrobi,
Jak cień chyżo, jak cień cicho,
Nie odżegnać się od niego,
Takie sprytne małe licho!

............

Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani,
Krasnoludki są na świecie!
Spytajcie się tylko niani.

Władysław Bełza
Kim też ja będę?

Nieraz, gdy sobie
W kątku usiądę,
To myślę o tym,
Kim też ja będę?

Trudno się zawsze,
Trzymać mamusi,
Bo każdy człowiek,
Sobą być musi.

Więc może będę
Dzielnym ułanem,
Lub w cichej wiosce,
Skromnym kapłanem.

Może też inną
Pójdę kolejką:
Będę malarzem,
Jak nasz Matejko.

A może sobie
I to zdobędę,
Że ziemię ojców
Uprawiać będę.

Lecz jakimkolwiek,
Iść będę szlakiem:
Zawsze zostanę,
Dobrym Polakiem!
Hanna Niewiadomska
Rogal i Bułka

W pewnej piekarni, na górnej półce,
rogal zakochał się w krągłej bułce:
– Droga bułeczko, pszenna bułeczko,
może zostaniesz moją żoneczką?

Jestem jak księżyc, serce z nadzienia,
ja spełnię wszystkie twoje życzenia.
Lecz bułka na to, aż podskoczyła
i rogalowi tak oświadczyła:

– Mój zakrzywiony panie rogalu,
być twoją żoną nie mam zamiaru,
nigdy nie zejdą się nasze drogi,
bom jest okrągła, a ty masz rogi.

A w mej rodzinie nikt nie wybacza,
gdy za mąż wyjdzie się za rogacza.
Zresztą nie w głowie mi jeszcze dziatki,
jestem za młoda na los mężatki.

I poszła sobie w dal z przyjaciółką,
smukłą i szczupłą paryską bułką,
która to wieżę Eiffla widziała
i na paryskich modach się znała.

W piekarni bułek wybór niemały,
zraniony rogal poszedł do chały:
– Może ty, śliczna, rumiana chałko,
zostaniesz mego życia rusałką?

Chałeczka piękna, z kruszonką, słodka,
szybciutko ślubny warkocz zaplotła:
– O życiu z tobą od dawna marzę,
z ochotą pójdę dziś przed ołtarze.

Ślubu udzielił im pumpernikiel,
bo w udzielaniu miał już praktykę.
A co z bułeczką? – Sama, samiutka,
leżała w koszu, aż całkiem uschła.

Na stare lata stworzyła parę
z pewnym sędziwym, twardym sucharem.
I z nim prowadzi kłótnię zażartą,
które z nich zetrą na bułkę tartą.

Hanna Niewiadomska
Stonka w japonkach

Na kartoflisku pasiaste stonki
jadły ziemniaki w noce i w dzionki.
Pałaszowały liście, łodygi,
jedna przez drugą, jak na wyścigi.

Wśród nich znalazła się jedna taka,
która straciła chęć na ziemniaka.
Przestała robić z liści koronki
i powiedziała do innej stonki:

– Wczorajszej nocy mi się przyśnił,
daleki Kraj Kwitnącej Wiśni.
Dlatego dietę swą odmienię,
liście kartofli na ryż zamienię.

Jak powiedziała, tak też zrobiła,
wczasy w Japonii wykupiła.
Tydzień żegnała familię liczną,
wzięła do ręki walizkę śliczną.

I opuściła swe kartoflisko,
szybko udając się na lotnisko.
Stamtąd bez zbędnej ceremonii,
skoczyła w górę – hop! – do Japonii.

Tam odnalazła pole ryżowe,
gdzie rozpoczęła swe życie nowe.
W liście rodzince pokłony słała
i tak swą podróż opisywała:

– Zaczęłam nosić w paski kimono,
zostałam też samuraja żoną.
Codziennie rano, przed śniadaniem,
z wiśni układam ikebanę.

Pochwalę się też, z wielką dumą,
że wieczorami trenuję sumo.
Do tego, jako jedyna stonka,
nad ryżowiskiem fruwam... w japonkach.

Lecz oczy wyszły mi ze zdumienia,
kiedy dostałam ryż do jedzenia,
Obok okrągłej ryżu miseczki,
nie było łyżki, tylko pałeczki.

Jeść pałeczkami – sztuka nie lada –
już, już, mam łykać – pac! – wszystko spada.
I chociaż nimi wciąż wymachuję,
w brzuchu mam pusto, sił mi brakuje.

Cóż dalej robić? Rada nierada,
chyba powrócę do swego stada.
W japonkach, głodna, dam stąd drapaka,
do kraju... Kwitnącego Ziemniaka.

Niech dla każdego, kto przygód szuka,
z tejże historii płynie nauka:
– Jeśli chcesz zwiedzać dalekie kraje,
znaj panujące tam obyczaje.
Paweł Gołuch
Zagadki

Na niej nawet ktoś nieduży
Umie wznosić się wysoko,
A jak mocno się odbije
Może skoczyć ku obłokom.
(trampolina)

Chociaż owoc tego drzewa
Można łatwo zamknąć w dłoni,
To niełatwo przebić pancerz,
Który jego wnętrze chroni.
(orzech)

Stoi zwykle gdzieś przy bramie,
Czasem smrodek z niego leci,
Zwłaszcza, gdy go zapomniano
Zamknąć po wrzuceniu śmieci.
(kubeł na śmieci)

Jest jak przedłużenie domu,
Z drewna albo brukowany,
Kiedy ładna jest pogoda
Można się opalać na nim.
(taras)

Myślę, że dla śląskich dzieci
Nie powinno być kłopotem,
Odpowiedzieć, co takiego
Nazywamy „czarnym złotem”.
(węgiel)

Tego drzewa nie pomylisz
Z bukiem, dębem czy jaworem.
Bardzo łatwo go rozpoznasz
Po tym, że ma białą korę.
(brzoza)

Gęste krzaki tych owoców
Lubią kłamcy i oszuści.
Bardzo więc uważać trzeba,
Żeby nie dać się w nie wpuścić.
(maliny)

Ma dwie rączki i dwie nóżki,
Lecz to nie jest żadne zwierzę,
Bo ma jeszcze z przodu kółko.
Ciężkie rzeczy w niej przewieziesz.
(taczka)

Agnieszka Karcz
Teatr liczb

Liczba jeden smutna była, bo jej dwa nie przytuliła.
Liczba trzy się uśmiechała, bo ją cztery gilgotała.
Liczba pięć się obraziła, bo ją sześć nie przeprosiła.
Liczba siedem marudziła, bo ją osiem obudziła.
Liczba dwa się głośno śmiała, bo się dziewięć wygłupiała.
Liczba cztery wciąż milczała, bo ją pięć zagadywała.
Liczba sześć się bardzo bała, bo się siedem gdzieś schowała.
Liczba osiem się speszyła, bo ją jeden pochwaliła.
Liczba dziewięć się zmartwiła, bo ją siedem obraziła.
Liczba dziesięć na to wszystko rzekła głośno no i krótko.
Liczby moje proszę was spektakl kończyć nadszedł czas.

Beata Krymska
Żółta żaba

Żółta żaba się zmartwiła,
choć to pomysł niedorzeczny,
że rzekomo znów przytyła
i ozdobi stół świąteczny.

Rzekł jej o tym karp, co w mule
pływał żabką niezbyt zgrabnie
jakby miał u boku kulę,
gracji za to za grosz żadnej.

Mocno się przejęła żaba,
z żółtej się zrobiła sina,
może to jest jakiś kawał,
jakże zrzedła żabie mina.

Drogi karpiu, wykrzyknęła,
świat na głowie stanął chyba,
ja mam pełnić twoją rolę,
toż ty przecież jesteś ryba!

Karp wymowny zrobił gest:
towarzyszko moja miła,
a czyż to normalnym jest,
żeby żaba żółtą była?!
Rafał Lasota
Kraina wielkoludów

Na krańcu ziarna fasoli
Rośnie kraina wielkoludów
Stoi tam wielki zamek, z radia płynie muzyka
Olbrzymy siedzą na łóżkach i jedzą pestki słonecznika

Do komnaty wleciał skowronek
I siadł na wazonie,
Zaśpiewał
Olbrzymy zdziwione, klaszczą w olbrzymie dłonie

Ptaszek skoczył na okno i zniknął w oddali
Wielkoludy też chciały latać
Lecz spadły na ziemię
Nie wiedziały, że trzeba machać skrzydłami
Żeby fruwać po niebie

Julian Tuwim
Dyzio marzyciel

Położył się Dyzio na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
"Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu...
A te różowe -
Że to nie lody malinowe...
A te złociste, pierzaste -
Że to nie stosy ciastek...
I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego...
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżałbym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę
I jadł... i jadł... i jadł..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Daj się napić, bądź człowiek”. Robimy poidełka dla owadów i ptaków

„Daj się napić, bądź człowiek”, to hasło akcji do której, wszyscy możemy się włączyć pomagając ptakom oraz pszczołom w najbliższym otoczeni...